|
|
Linde ty sukinsynu!
napisany: 26.12.2018 · 13:09 · dodał: chaos · komentarze: 2
|
Znaleziony plecak rzeczywiście okazał się niespodzianką, gdyż koncertowo roztrzaskałem łeb na skalnych urwiskach. Spadochron się nie otworzył. Być może dlatego, że nie mogłem znaleźć odpowiedniego przycisku na padzie na czas. Niczym syzyf znów zaczynam gdzieś w połowie góry, w dodatku z drugiej strony szlaku turystycznego. Próbuję zejść i dotrzeć do jednego z trzech punktów na mapie, gdzie potencjalnie jest ukryty jakiś skarb. Niestety po chwili poślizgnąłem się i straciłem przytomność. Znów się odrodziłem, tym razem pomiędzy wielkimi głazami. Ciemno jak w dupie. Nic nie widzę. Wyciągam mój karabin do którego kilka lat temu dokupłem modną latarkę. Na szczęście baterie działają i coś mogę zobaczyć. Przykucnąłem i próbuję zejścia pokrakiem. Jakoś idzie. Z nieba znów zaczyna padać to białe gówno. Przeszedłem dobre 200 metrów w dół i nie zsunąłem się ani razu. Nagle poczułem silny dreszcz na moich plecach. Myślałem, że to z panującego zimna. Okazało się że coś się na mnie rzuca. Kurwa mać to puma. Próbuję ją zastrzelić, jednak wredne kocisko nie daje za wygraną i wbija mi zęby prosto w gardło. Śmierć na miejscu.
Odradzam się ponownie. W połowie góry. I ponownie próbuję zejść. Znów spadam i ginę. Odradzam się. Schodzę. Ginę. Odradzam się. Skaczę. Rozwalam łeb o głazy i odbijam się jak gumowa lalka. Ginę. Odradzam się...
Zacząłem się poważnie zastanawiać nad swoim życiem. Co poszło nie tak, że ciągle próbuję zejść i ciągle mi się to nie udaje. Czy ja naprawdę nie mam nic innego do roboty? Powinienem dawno wyłączyć to dziadostwo i odinstalować tę głupią grę. Jednak chęć znalezienia skarbu była silniejsza ode mnie.
W końcu. Nareszcie! 20 minut zajęło mi dotarcie na dół po śliskim urwisku. Pora udać się do pierwszego punktu na mapie i sprawdzić czego tak naprawdę szukam od dobrych dwóch godzin. Nie będę tego robił na piechotę. Postanowiłem skroić komuś samochód. Zatrzymałem ruch i schowałem jakiemuś lalusiowi z ciemnego SUVa nos na zimę. Jeszcze dobrze nie odjechałem a ten ktoś wyznaczył nagrodę za moją głowę. Cholera jasna. Zacząłem spierdalać ile fabryka dała. Nie minęło 10 sekund jak w moją stronę poleciał z nieba pocisk balistyczny i rozjebał mnie na kawałki. Ktoś wzbogacił się o 1000$, a ja straciłem kolejne minuty i resztkę cierpliwości.
Odrodziłem się u podnóża góry Chilliad. Rano. Grudniowa szarówka, a z nieba znów zaczyna padać śnieg.
Ciąg dalszy? Mo być. Bo jak nie, to będzie sarpanka.
|
sdr
napisany 27.12.2018 o godzinie 09:15
zobacz profil autora
|
I to jest właśnie ta magia GTA, gdyby ktoś pytał :)
|
k11h
napisany 26.12.2018 o godzinie 22:18
zobacz profil autora
|
***iste, dzięki
|
wybierz stronę: 1 |
© 2004 - 2024 GTAthegame NETWORK · All Rights Reserved
Engine by sdr · Design & Content by chaos · Odsłon 158082 · Wizyt 135482
|