|
Post Scriptum Part II
napisany: 22.02.2009 · 15:40 · dodał: Lux · komentarze: 2
|
Grand Theft Auto III
Post Scriptum Part II
Claude wierzył w siebie, w swoje umiejętności i swój własny kodeks wartości. Siebie uznał za cel, a innych uważał za środki do jego osiągania. Znajdował się w centrum działania całego Liberty City, ale nie w centrum władzy. Nie chciał tego, był stworzony do prostych czynności. W prostocie jest jasność i siła. To czyniło go niezwyciężonym, ale jednocześnie nieprzewidywalnym. W rękach władców podziemia był bronią ostateczną. Szef, dla którego obecnie pracował, mógł twierdzić, że dostał do rąk pokera, którym mógł pokonać przeciwników przy stole zbrodni. Mimo takiego pojmowania rzeczy większość go nie doceniała. Traktowany czasem jak narzędzie wykonywał polecenia bez emocji. Nie przywiązywał się i właśnie dzięki temu nieraz uniknął śmierci z rąk swoich mocodawców. Gdy nie był już potrzebny próbowano się go pozbyć. Miał własną interpretację sprawiedliwości. Za nic miał wszystkie tytuły, powiązania, siłę i potęgę zwierzchników. W światku przestępczym znana stała się historia, gdy dostał od pewnego bossa zlecenia na zabicie pięciu jego przeciwników. Kiedy dostał połowę obiecanej zapłaty odesłał pieniądze z powrotem z wiadomością:
"Jeżeli nie chcesz być szósty, do piątku czekam na całość."
Sam kreował swoją przyszłość, nigdy nie pozwoliłby powierzyć jej komuś innemu. Nie ufał ludziom. Niektórzy widzieli w nim szaleńca, inni profesjonalistę, a dla jeszcze innych był po prostu pionkiem. Takie było jego przeznaczenie. Świadomie wybrał taką ścieżkę życia i nigdy na nią nie narzekał. Ostatnie wydarzenia pokazały natomiast, że zaczyna się całkiem nowy, inny epizod. Liberty City straciło swoich dawnych władców. Salvatore Leone, głowa najpotężniejszej rodziny mafijnej w mieście, został zastrzelony przed wejściem do klubu Sex Seven dwoma strzałami, w głowę i serce. Rodzina Forelli została prawie całkowicie wykluczona z gry przez zabójstwa dokonane na jej przywódcach. Triady były skłócone, Lee Chong, lider jednej z nich, martwy, a ich główne źródło dochodów, fabryka Cheung Industries of Shanghai została wysadzona w powietrze. Asuka Kasen i jej brat Kenji zostali zabici, wobec czego Yakuza miała poważne problemy z utrzymaniem swoich wpływów. Na domiar złego, była jeszcze zaangażowana w wyniszczającą wojnę z kartelem kolumbijskim. Niemniej przyszłość miała pokazać, że wyszła z niej na wygranej pozycji, ponieważ Kolumbijczycy całkowicie zaprzestali działań na wschodnim wybrzeżu w związku z zabiciem jej charyzmatycznej przywódczyni Cataliny oraz Miguela, jej prawej ręki. W Liberty City mieszkała jednak osoba, od której wszyscy lordowie podziemia byli bezpośrednio lub pośrednio w pewien sposób zależni.
Patriot podarowany przez Raya nie rozwijał wielkiej prędkości, ale miał za to inną, wielce przydatną cechę; miał kuloodporne szyby. W związku z ewentualnymi, kolejnymi zamachami można było czuć się w nim bardziej pewnie. Przejazd tunelem Porter z hotelu do Rockord zajął niemal godzinę. Dziś był praktycznie nieprzejezdny, samochody poruszały się bardzo wolno. Claude zjechał z miejskiej obwodnicy w kierunku magazynów, usytuowanych nad brzegiem morza. Brama wjazdowa otworzyła się automatycznie i po chwili ciemnozielony patriot zniknął w gąszczu kontenerów. Cały kompleks wyglądał trochę jak baza wojskowa, z siatką maskującą, drutem kolczastym i systemem monitoringu. Nie bez powodu. Największa składnica broni w mieście potrzebowała solidnej ochrony. Wszystkimi składowanymi tutaj towarami administrowała jedna osoba, Phil Cassidy, emerytowany weteran wojenny. Dla polityków i służb porządkowych był szalonym, konserwatywnym patriotą, zupełnie nieszkodliwym; dla grup przestępczych pomocną ręką, zaopatrzeniem. Rzecz jasna, nie dla wszystkich. Gangi i mafie stosowały przemoc jako środek do osiągania swoich celów, a Phil dostarczał im do tego narzędzi. Conajmniej połowa zabitych ludzi zginęła z broni, która przeszła wcześniej przez jego ręce. Nigdy nie czuł się odpowiedzialny za te zbrodnie, powtarzał, że to nie jego problem. Gdy tylko Claude wysiadł z auta, wyszedł mu na spotkanie.
Ma na sobie ciemne wojskowe spodnie i bluzę. Zawsze chce wyglądać jak żołnierz, wojownik. Zawieszone na szyi nieśmiertelniki dopełniają tego wizerunku. Kroczy wyprostowany, z wypięta piersią. Jest kaleką, stracił rękę. Rzekomo w walce o swój kraj.
- Nieźle to rozegrałeś chłopcze. - rzekł na powitanie. - Takiej rzezi dawno w tym mieście nie było. - mówił jakby podniecony. - Pamiętam te fajerwerki, bach, bach, bach. - zaczął wymachiwać jedną ręką i kręcić się dookoła własnej osi. - Tutaj ryk, tu płacz, tam wybuch. - lekko uderzył Claude'a w ramię. - Znam to uczucie, niesamowite!
Speed miał nieporuszony wyraz twarzy.
Cóż. - zaczął Phil po chwili zastanowienia. - czasami trzeba zwalczać ogień ogniem. - spojrzał z grymasem na swój kikut. - Dlatego wszyscy się parzą.
Claude skwitował tę uwagę lekkim uśmiechem.
Cassidy uspokoił się nagle i powiedział poważnym tonem. - Ray skontaktował się ze mną. Pytał o Ciebie, mówił, że jeżeli przyjdziesz mam Ci podać kontakt, dzięki któremu znajdziesz go w Vice City. Wspominał też, że jeżeli przyjdziesz, będzie to oznaczać, że się zdecydowałeś. - ściszył głos. - W zasadzie to nie masz czego tutaj szukać. Wykosiłeś połowę miasta, a druga połowa albo Cię szuka albo ma ochotę zabić jak psa. - kąciki ust Phila wygięły się w łuk. - O broń się nie martw, zgłoś się pod ten adres, gdy będziesz na miejscu. - podał mu pogiętą kartkę papieru. - Zresztą, zapisałem Ci tutaj wszystkie potrzebne informacje. - spojrzał życzliwe na Claude'a. - Bóg z Tobą, żołnierzu! Odmaszerować! - odwrócił się i udał w stronę baraku.
Słońce, które rano wstało krwistoczerwone, wieczorem przybrało barwę koloru jasnopomarańczowego. Powoli chyliło się ku horyzontowi, ustępując miejsca ciemności nocy. W samolocie Claude zajął miejsce z tyłu, żeby nie ściągać na siebie niepotrzebnego wzroku. Przyglądał się jak technicy pracują na płycie lądowiska, ale myślami był zupełnie w innym miejscu. Zastanawiał się czy jego jedyną towarzyszką życia dalej będzie śmierć, czy byłby w stanie prowadzić inne życie, czy po tym, co przeszedł jest w ogóle w stanie robić coś innego. Przypomniały mu się nagle słowa jego dawnego szefa: "Człowiek, który żyje przeszłością, powoli umiera." Nie myślał też o tym, co będzie, bo dla niego zawsze najlepszym sposobem przewidywania przyszłości było jej tworzenie. Nieoczekiwanie jego uwagę przykuł fragment rozmowy dwóch studentów, siedzących nieopodal:
- Podziwiam tego człowieka.
- Ja też. - przytaknął chłopak, po czym dodał. - tak powinno wyglądać życie mężczyzny: trzyma los we własnych rękach i pluje w krwawe ślepia śmierci.
Claude ostatnim uśmiechem obdarzył Liberty City, po czym zamknął oczy zasypiając w błogi sen, o którym od dawna marzył.
|
sdr
napisany 23.02.2009 o godzinie 22:24
zobacz profil autora
|
Tak mtz, dzisiaj myślałem :> Zagadaj no na maila.
|
metzen
napisany 22.02.2009 o godzinie 20:25
zobacz profil autora
|
Myślałem, że nie doczekam się kolejnego fanfica, który pokaże jakiś poziom : ) gratz, czyta się b. fajnie, dawno nie miałem do żadnego tekstu tak mało zastrzeżeń.
.. Chociaż swoją drogą robisz mi tu wyrzuty sumienia, jeszcze sdr sobie o mnie przypomni i co będzie..? : >
|
wybierz stronę: 1 |