Zaloguj przez Facebooka

Lux

blog

a r c h i w u mg a l e r i a
Być żeglarzem
napisany: 17.09.2008 · 13:12 · dodał: Lux · komentarze: 2
Log-book

Podczas moich długich wakacji miałem wiele okazji by spróbować czegoś nowego w szerokim tego słowa znaczeniu. Jedne z tych rzeczy były zaplanowane, inne zaś zupełnie spontaniczne, którym mógłbym śmiało wlepić etykietkę "no way, nie zrobię tego'. Nie wdawając się w szczegóły jako człowiek związany ze sportami wodnymi, także z żeglarstwem miałem przyjemność mieć do czynienia. Jeżeli ktoś również maczał w tym palce wie, co to jest, czego wymaga i czego uczy. Nigdy wcześniej jednak nie miałem czasu by wreszcie wyrobić dokument uprawniający mnie do samodzielnego prowadzenia jachtów. Także jednym z zaplanowanych przeze mnie zadań na ten rok było właśnie wyrobienie patentu żeglarskiego.

Biorąc pod uwagę fakt, że większość czytających już wakacji nie ma treść tego wpisu może wydać się trochę dziwna i bezceremonialna. Kurs, na który się zapisałem miał się odbyć we wrześniu w przeciągu 9 dni. Zważywszy na to, że normalnie kursy takie trwają dwa lub trzy tygodnie, a czasami nawet ponad miesiąc ten wydawał się być prawie eksternistyczny. Wiedzy było stosunkowo dużo, a czasu mało. Najczęściej żeglowałem na jeziorze Bełdany, nazywane też inaczej "jeziorem siedmiu wiatrów". Jak sama nazwa wskazuje łatwo się tam nie pływa, przez co jest dobre do nauki. Raz wiatr się wzmaga, raz nagle zdycha, innym razem dostajesz podmuch z przeciwnej strony.

Instruktorem moim okazał się nie byle kto, bo kapitan żeglugi wielkiej i motorowodny, bardzo doświadczony żeglarz, który samodzielnie może prowadzić tak wielkie jednostki jak trzymasztowce "Zawisza Czarny" czy "Dar Młodzieży". Tak, wyglądał jak typowy kapitan, trochę tęgi z białą brodą. Przypuszczam, że mała część osób z żaglami miała kiedykolwiek do czynienia, więc szczegóły byłyby nadzwyczaj nudne albo niezrozumiałe. Postaram się je obejść. Jak napisał ów kapitan w jednej ze swoich książek:

Cytat:
Żaden, nawet najinteligentniejszy umysł nie zrozumie czemu musi wybierać żagle przy ostrzeniu a luzować przy odpadaniu jachtu jeśli nie przerobi
i nie zrozumie zjawisk rządzących statecznością kierunkową żaglowca.


Jakby tego było mało, w przeciwieństwie do innych, typowych kursów nie uczono nas pływać na sławnych omegach tylko na sportinie 682. Z początku łatwo nie było, tym bardziej, że tacy starsi, doświadczeni ludzie mają jedną, dość istotną wadę (studenci już się domyślają o czym mowa). Nie mają zbytnio cierpliwości do nauczania. Raz powiedziane ma być zapamiętane i wykonywane z coraz większą dbałością. Stąd akurat nasz jacht był najbardziej głośny i krzykliwy, ale to tylko dodawało atmosfery. Toteż trochę się zdziwiłem, gdy nasz kapitan zaczął rzucać kurwami, chujami, skurwysynami i 'jop twoja psia mać zasrana była' na niektóre sytuacje na wodzie (nie na nas). Widać swój człowiek i rozmawiać w każdym języku potrafi. Ano zasób słów miał bogaty i na wykładach raczył nas zwrotami dla większości mało jasnymi. Najbardziej podobało mi się, gdy puszczał 'wiązankę' po włosku, czego wybaczcie nie powtórzę. Podczas rejsu do Mikołajek zaśpiewał nam oryginalną wersję "10 w skali Beauforta" z wszystkimi możliwymi wulgaryzmami.

Pływaliśmy praktycznie w każdych warunkach, w słońcu, w deszczu, przy słabym wietrze i przy mocnym. Pewnego razu, już pod koniec kursu, gdy wiatr był naprawdę silny, a na wodzie tworzyły się podłużne pasy białej piany (typowa czwórka) podmuch wiatru zerwał nam prawą metalową linkę od masztu (wantę). Przyznam, że część załogi była wtedy lekko 'zesrana' a captain zdecydował się wrócić do portu i sromotnie za to 'opierdolić' bosmana, co też się stało. Kilka godzin później, gdy przyjąłem ster, na wodzie zaczęły się tworzyć małe grzyby piany, co już wskazuje na rozpoczynającą się 'piątkę' (5 w skali Beauforta). Przechył był już znaczny i pływaliśmy na zrefowanych żaglach. Do tej pory była to największa siła wiatru, z którą żeglowałem. Po przybiciu do portu kapitan zaprosił nas na swój specjał - herbatę z prądem.

Może domyślacie się co to jest, może nie, jedno jest pewne - jest to bardzo rozgrzewający napój, który zresztą wszystkim polecam. Do około trzy czwarte szklanki herbaty wlewa się wódkę. I tutaj muszę napisać, że zrobiliśmy coś niemożliwego, co większość z Was ujrzawszy popukałaby się w czoło i stwierdziła, że mamy nierówno pod sufitem. Ano skoro to miało nas rozgrzać to wódka musiała być przynajmniej letnia, a było wręcz odwrotnie. Także ocieplaliśmy ją pod strumieniem gorącej wody w umywalce. Kto by pomyślał, że kiedyś zimna wódka będzie mi przeszkadzać..

Egzamin zdałem jak najbardziej pomyślnie, jeszcze tylko przyjdzie mi czekać na sam dokument. A tutaj o dziwo jeszcze gorzej niż w przypadku prawa jazdy mogą przysłać dopiero za kilka miesięcy. Tak to już w Polsce jest, lecz nie ma co narzekać, sezon już się prawie skończył i teraz papierek nie byłby mi do niczego potrzebny. Zresztą tutaj nie o papier przecież chodzi. Jako, że na same Mazury trzeba mi było przejechać całą Polskę to o kulturze na drogach i tym podobnych sprawach napiszę innym razem. Ahoj!

Date of ending of entries: 14 września 2008

nobody
napisany 19.09.2008 o godzinie 08:18
zobacz profil autora
Fajna przygoda i ładnie to opisałeś. Ja tam bym jednak wolał prawko C+E albo wyrobić licencje na przewóz rzeczy :P Ale... co kto lubi ;] Panie kapitanie
natalie
napisany 17.09.2008 o godzinie 20:47
zobacz profil autora
Interesującą notatką...
Trzeba przyznać bardzo ciekawa historia.
A przepis na "herbatę z prądem" jest bardzo kuszący;)
wybierz stronę: 1
© 2004 - 2024 GTAthegame NETWORK · All Rights Reserved
Design & Engine by sdr · Content by Lux · Wizyt 43714