|
|
|
Na cudzym siebie promowanie...
napisany: 25.08.2012 · 01:44 · dodał: kurzi_x86 · komentarze: 1
|
Znowu będzie o tym, że coś mi nie odpowiada. Jako, że wakacje dobiegają końca w wielu miastach organizowane są różne imprezy plenerowe by pożegnać lato. Taka impreza została zorganizowana też w Szczecinku... przez radio ESKA.
Rozpoczęło się całkiem przyjemnie. Na scenie pojawił się zespół Łzy. Nie zapomnieli o takich przebojach jak "Agnieszka" (właściwie tego utworu też mam dosyć bo praktycznie na każdym wyjeździe grupowym, w którym brałem udział był on śpiewany w autobusie przez stadko pustawych osobników płci skrytej pod tynkiem), "Jestem jaka jestem" i chyba nawet było "Opowiem wam jej historię". Myślę, że z całego koncertu grupa ta zaprezentowała się najlepiej i zdecydowanie to oni powinni zamykać całą imprezę.
I teraz właśnie przychodzi kolej na sedno tego posta. Po krótkiej przerwie technicznej potrzebnej na ogarnięcie sprzętu na scenie zawitał duet Wet Fingers. Nie wiem dla kogo tworzą oni muzykę... wróć... tworzą to jednak zbyt mocne słowo. Ta dwójka dj'ów jest doskonałym przykładem tego jak współcześni "artyści" czerpią garściami z dorobku prawdziwych i często już zasłużonych muzyków. To co tworzyli Wanda i Banda (sądzę, że oryginalny "Hi Fi Superstar" był genialny sam w sobie), De Mono, Maryla Rodowicz czy nawet Nirvana zostało dosłownie zarżnięte przez nowoczesną elektroniczną otoczkę. Czy nie da się już wymyślić nic swojego i trzeba kaleczyć utwory uważane przez niektórych za klasyki? Inna kwestia to to, że moim zdaniem dziwnie jest na koncercie gdy widzi się dwóch typków bujających się nad winylami i laptopem jak pijane małpy w klatce.
Na deser zjawił się zespół, którego wokalista kiedyś zdawał się mieć szczękościsk. Chodzi mi o grupę Feel. Było lepiej ale tylko pozornie. Zespół przynajmniej zaprezentował swój repertuar. I tak człowiek był zmuszony słuchać "Jest już ciemno", "Pokaż na co cię stać" czy... w sumie nawet nie wiem co tam leciało bo na chwilę się ewakuowałem. Wróciłem na samo zakończenie, gdzie wokalista grzecznie się pożegnał z publicznością (która de facto w trakcie ich występu w większości się rozeszła). Została tylko grupa fanatyków pod sceną, która koniecznie domagała się bisu. No i się zaczęło. "It's my life" grupy Bon Jovi i coś czego nie byłem nawet w stanie zidentyfikować bo wokalista zamiast śpiewać mruczał coś łamaną angielszczyzną do mikrofonu.
Po co to komu? Co takiemu zespołowi daje niby wykonanie coveru lub zremiksowanie utworu kogoś, kto ma zdecydowanie większe zasługi w branży muzycznej?
PS:
Kwestię młodzieży w wieku gimnazjalnym szukającej byle okazji by zalać się w trupa chyba trzeba pominąć no nie?
|
sdr
napisany 25.08.2012 o godzinie 12:17
zobacz profil autora
|
Zgadzam się, ale generalnie olewam "problem". Sam wybieram czego słucham, a na takie imprezki (albo imprezki w ogóle ;)) bardzo rzadko zaglądam, więc nie czuję się przymuszany do słuchania różnej maści "artystów" :)
A co takie występy dają zespołom? No jak to co? Kasę :p Zawsze ktoś ich gdzieś zaprosi żeby pokatowali publiczność przez pół godziny. Podobno żadna praca nie hańbi.
|
wybierz stronę: 1 |
| Imię (Nazwisko): Mateusz Ksywa: kurzi_x86 Miejscowość: Szczecin, ZPM Wiek: 32 lat |
|
|
© 2004 - 2024 GTAthegame NETWORK · All Rights Reserved
Design & Engine by sdr · Content by kurzi_x86 · Odsłon 22843 · Wizyt 21345
|
| |